Kaufland zrobił coś strasznego. Czesi są już wściekli, tak się nie da zrobić. Nikt mnie tam nie zobaczy
Pod wieloma względami jako społeczeństwo przebyliśmy długą drogę i wiele rzeczy jest tutaj lepszych i bardziej zaawansowanych niż na Zachodzie. Jednak nadal napotykamy jeden problem i nie jesteśmy w stanie go poprawić w dłuższej perspektywie. Chodzi o jakość lokalnych sieci handlowych, która jest bardzo wyniszczająca i w porównaniu z sąsiednimi krajami dosłownie rozpaczliwa.
Łańcuchy są problemem
Nie chodzi tylko o to, że żywność sprzedawana jest tu po zawyżonych cenach, ale także o poziom obsługi, jaki oferują lokalne sieci handlowe. To o tyle zaskakujące, że są one współwłasnością dużych firm zagranicznych, od których można było oczekiwać, że będą starały się utrzymać dobre imię za granicą. Jednak jakość jedzenia tutaj nie jest taka sama i nic dziwnego, że Czechy nazywane są czasami „Popielniczką Europy”. Teraz dodatkowo ujawniono kolejny nikczemny łańcuch handlowy, który stał się celem Państwowej Inspekcji Rolno-Spożywczej. Zaczęła w większym stopniu sprawdzać warunki higieniczne i stwierdziła, że nawet najwięksi gracze mają pod tym względem duże luki.
Całkiem bałagan
Ostatnim razem zwracaliśmy uwagę na Billę, ale to samo wydarzyło się w Kauflandzie. To było prawie jak przeglądanie kserokopiarki. O ile w sklepie i tak wszystko było w porządku, po przekroczeniu drzwi magazynu było już źle. Inspektorzy zaobserwowali tu niespotykany dotąd bałagan. Zdarzyło się to Kauflandowi dwukrotnie, w filii w Pardubicach i Chrudimiu. Wśród pożywienia znajdowały się martwe myszy i ich odchody. Wydawało się, że od miesięcy nikt nie dotykał tego domu. Brud był na półkach, podłodze i ścianach, krótko mówiąc, wszędzie. Magazyny tych sklepów musiały zostać zamknięte do czasu rozwiązania problemu.
Jest rzeczą oczywistą, że w Czechach należy znacznie poprawić zachowanie dużych sieci handlowych. Powinni zacząć znacznie większą uwagę zwracać na klientów, którzy są teraz dla niego jedynie źródłem środków finansowych.
Źródło: